wejdź na www.przemyslawpufal.pl

Nie tyjemy dlatego, że jemy za dużo i ruszamy się za mało.

Chcę udowodnić, że paradygmat otyłości oparty na bilansie kalorycznym jest nonsensowny. Ani nie tyjemy dlatego, że jemy za dużo i ruszamy się za mało, ani nie możemy rozwiązać tego problemu, postępując na odwrót. To przekonanie to nasz swoisty grzech główny — nigdy nie uda nam się rozwiązać własnych problemów z wagą, nie mówiąc już o problemach całego społeczeństwa z otyłością, cukrzycą i innymi chorobami, jeśli tego nie zrozumiemy i nie naprawimy.

     Nie jest jednak moją intencją sugerowanie, że istnieje magiczna recepta na schudnięcie, a już na pewno nie taka, która nie wymaga poświęceń. Pytanie brzmi: co trzeba poświęcić?

Niestety, niewielu z owych europejskich naukowców przetrwało drugą wojnę światową, a ich poglądy nie zostały wzięte pod uwagę na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, gdy szukano odpowiedzi na pytanie, co ma wpływ na przyrost tkanki tłuszczowej. Jak się okazuje, przede wszystkim dwa czynniki determinują, ile tłuszczu gromadzi nasz organizm, i oba mają związek z hormonem — insuliną.

     Po pierwsze, gdy podnosi się poziom insuliny, tkanka tłuszczowa narasta; gdy poziom insuliny opada, tłuszcz uwalnia się z tkanki tłuszczowej i zaczyna być spalany, żeby organizm zyskał paliwo. O tym fakcie wiemy od początku lat sześćdziesiątych XX wieku i nigdy nie budził on kontrowersji. Po drugie, poziom insuliny w naszym organizmie zależy od węglowodanów, które spożywamy — może nie całkowicie, ale w większości. Im więcej węglowodanów zjadamy, im łatwiejsze są one do strawienia i słodsze, tym więcej wydziela się insuliny i tym wyższy jest jej poziom w naszym krwiobiegu, a zatem więcej tłuszczu zatrzymuje się w komórkach tłuszczowych. „Węglowodany napędzają insulinę, a ona tłuszcz” — tak to niedawno opisał mi George Cahill, dawny profesor medycyny na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Harvarda. Cahill przeprowadził niektóre z wczesnych badań nad regulacją przyrostu tłuszczu w ciele człowieka w latach pięćdziesiątych, był też jednym z redaktorów ośmiusetstronicowego kompendium Amerykańskiego Towarzystwa Fizjologicznego na temat tych badań, opublikowanego w roku 1965.

     Otyłość to skutek nierównowagi hormonalnej.

Przede wszystkim dwa czynniki determinują, ile tłuszczu gromadzi nasz organizm, i oba mają związek z hormonem — insuliną.

    Inaczej mówiąc, nie dlatego tyjemy, że się przejadamy, ale dlatego, ponieważ zjadamy węglowodany. Nauka mówi nam, że otyłość to skutek nierównowagi hormonalnej, nie kalorycznej — a konkretnie, stymulacji wydzielania insuliny dzięki przyjmowaniu pożywienia łatwo strawnego, bogatego w węglowodany: rafinowanych węglowodanów, jak mąka i ziarna zbóż, bogatych w skrobię warzyw, jak ziemniaki, i cukrów, jak sacharoza (cukier kuchenny) oraz bogaty we fruktozę syrop kukurydziany. Te węglowodany powodują, że tyjemy, a ponieważ dzięki nim w naszym organizmie gromadzi się tłuszcz, sprawiają, że czujemy się bardziej głodni i nie chce się nam ruszać.

     Oto zasadnicze fakty, tłumaczące, dlaczego tyjemy. Jeśli mamy schudnąć i utrzymać zdrową wagę, będziemy musieli to zrozumieć i zaakceptować. Co ważniejsze, będą to musieli zrozumieć i zaakceptować nasi lekarze.

     Jeśli celem czytelników tej książki jest otrzymanie odpowiedzi na pytanie: Co mamy robić, żeby utrzymać szczupłą sylwetkę lub pozbyć się nadmiaru tłuszczu?, oto ona: Unikajcie pożywienia bogatego w węglowodany, a im jest ono słodsze lub łatwiejsze do spożycia i strawienia (najgorsze są chyba płynne węglowodany — piwo, soki owocowe i napoje gazowane), tym bardziej prawdopodobne, że sprzyja tyciu i tym bardziej powinniście go unikać.

     Ta wiedza nie jest czymś nowym. Aż do lat sześćdziesiątych XX wieku (więcej o tym później) były to powszechnie panujące poglądy. Pożywienie bogate w węglowodany — chleb, makaron, ziemniaki, słodycze, piwo — uważano za wyjątkowo tuczące. Pisano o tym również w wielu — często bestsellerowych — książkach na temat diet. Jednak i sam fakt, i jego podstawy naukowe były przekręcane lub błędnie interpretowane, zarówno przez zwolenników diet niskowęglowodanowych, jak i przez tych, którzy utrzymują, że te diety to niebezpieczne przelotne mody (wśród nich Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne). Dlatego chciałbym je przedstawić jeszcze raz. Jeśli ktoś uzna, że ta argumentacja jest na tyle przekonująca, że zechce według niej zmienić swoją dietę, tym lepiej. Poradzę, jak to zrobić, w oparciu o doświadczenia klinicystów, którzy od lat wykorzystują owe diety, by leczyć pacjentów z nadwagą i cukrzycą.

     W ciągu ponad sześćdziesięciu lat, które minęły od końca drugiej wojny światowej, gdy omawiano kwestię przyczyn tycia (kalorie czy węglowodany?), często można było odnieść wrażenie, że nie jest to kwestia naukowa, ale wręcz religijna. Jeśli chodzi o zdrową dietę, w grę wchodzi tyle różnych przekonań, że pytanie naukowe, dlaczego tyjemy, zagubiło się gdzieś po drodze. Zostało usunięte w cień przez względy moralne i socjologiczne, z pewnością warte uwagi, ale nie mające nic wspólnego z nauką ani z badaniami naukowymi.

 Co sprawia, że tyjemy?

Nasilającą się niemal od 50 lat epidemia otyłości coraz wyraźniej charakteryzuje pewien paradoks: im „bardziej” wiemy, dlaczego tyjemy, tym więcej mamy otyłych. Czy tłuszcz, cukier i zbyt mała ilość ćwiczeń to główni winowajcy?

Gary Taubes – dziennikarz zajmujacy sie tematyką naukową, rozprawia się z wieloma mitami dotyczącymi odchudzania i rzuca podejrzenie na pewien rodzaj weglowodanów, jako głównych sprawców otyłości. Nie dziwi opór środowiska medyczno-żywieniowego, które musiałoby przyznać mniej więcej to: „Przez 30 lat byliśmy w błędzie. Żałujemy i za wszelkie niedogodność, w tym epidemię chorób serca, cukrzycy i otyłości, szczerze przepraszamy”.

Kilka kontrowersyjnych tez Taubesa:

  • dieta nie polega na ograniczeniu kalorii
  • wszystkie popularne diety oparte są na błędnych założeniach
  • wbrew konwencjonalnej wiedzy to nie nadmiar kalorii jest przyczyną otyłości i chorób
  • ruch i ćwiczenia nie przyczyniają się do utraty wagi
  • cukier uzależnia podobnie jak heroina czy nikotyna

Ta książka to świetne wprowadzenie do zdrowego stylu życia, klucz to zrozumienia powodów ogólnoświatowej epidemii otyłości i braku naprawdę skutecznych diet.

Gary Taubes (ur. 1956) jest z wykształcenia fizykiem i dziennikarzem, zajmuje się tematyką medyczną. Od początku lat 80-tych tropi i opisuje kontrowersje w badaniach naukowych oraz zjawisko pseudonauki, czyli tzw. bad science. Ma silną pozycję w amerykańskim środowisku dziennikarskim i naukowym.

Od lat 90-tych zajmuje zasadnością oficjalnych zaleceń dietetycznych w Ameryce. Jego dwie książki Good Calories, Bad Calories (2007) oraz Dlaczego Tyjemy (2010), stały się punktem odniesienia oraz inspiracją dla wielu środowisk naukowych, lekarskich i niezależnych badaczy.

Pisał dla takich czasopism jak „Dicover”, „Science”, „New York Times”, „Atlantic Monthly”, „Esquire”. Za swoją twórczość został trzykrotnie uhonorowany nagrodą pn. Science in Society Award of the National Association of Science Writers oraz zdobył sypendium MIT Knight Science Journalism Fellowship na lata 1996-97.

ODBIERZ PREZENTY>>>

Skomentuj artykuł! Dziękuję!